Recenzja książki "I tak cię zabiję" R.B. Kolas
„I tak cię zabiję” autorki Renaty Kolas, to kolejna moja książka z księgarni Ridero, z którą mam do czynienia. Poprzednio sięgnąłem po takie gnioty jak „Diabelskie historie” (Alan Jones) czy „Uciekinierzy” (Justyna Kozłowska), ale znalazło się też kilka lepszych pozycji, jak choćby „Noc wigilijną” (Łukasz Burdziński), „Anioł stróż” (Marianna Góralska) czy „Postrych” (Agata Gołąbek). Kryminał autorki R.B. Kolas natomiast zamieścić można gdzieś pomiędzy. Nie jest to ani książka wybitna, ani też tak zła, jak choćby twory A. Jonesa i J. Kozłowskiej.
O czym jest ta książka?
Historia opowiada o Lilly Roberts, która jest szefową dobrze radzącej sobie fundacji. Firma odnosi sukcesy i zarabia duże pieniądze. Ktoś jednak próbuje zabić Lilly w jej własnym domu. Szybko okazuje się, że bohaterka przeżywa. Budzi się w szpitalu i uświadamia sobie, że straciła pamięć. Władzę nad fundacją przekazuje więc swojej siostrze, a sama postanawia odpocząć i spróbować odzyskać pamięć w małym leśnym domku. Tam jednak pojawia się jej niedoszły zabójca, który próbuje wykończyć Lilly.
Fabuła jest aż do bólu przewidywalna i płytka. Czytając, można odnieść wrażenie, że „to już gdzieś było”. Autorka niestety nie popełniła niczego odkrywczego, a wręcz przeciwnie, napisała najbardziej prostą i schematyczną historyjkę, która pomimo zaledwie trochę ponad stu stron, ciągnie się niemiłosiernie. Akcja zamiast się rozkręcać, trzymać w napięciu czy niepewności, jest ciągnięta na siłę przez powtarzające się w kółko te same sytuacje, które do niczego nie prowadzą. Przez większość powieści można odnieść wrażenie, że cała historia stoi w miejscu.
Niestety nie można też nic dobrego powiedzieć o bohaterach (a raczej bohaterkach) powieści „I tak cię zabiję”. Lilly Roberts szybko okazuje się tak irytująca, że zamiast niej, czytelnik raczej zacznie kibicować zabójcy. Kobieta, która straciła pamięć po pierwszej napaści, po prostu denerwuje swoim zachowaniem, panikowaniem z byle powodu albo darciem się, jak mała dziewczynka, bo zobaczyła cień w krzakach. Dla mnie było to żenujące. Pozostałe postacie także nie wypadają lepiej, ale przynajmniej aż tak bardzo nie drażnią. Natomiast zbyt wiele o nich się dowiadujemy w zbyt szybkim czasie, przez co zakończenia można domyślić się mniej więcej w połowie historii. Dla mnie to duża wada.
Są też plusy
Plusem natomiast jest samo wydanie książki. O ile Ridero przyzwyczaiło mnie już do braku redakcji, niedociągnięć i literówek, tak w przypadku „I tak cię zabiję” nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Pani Kolas podeszła bardzo profesjonalnie do wydania swojej powieści, dzięki czemu otrzymujemy ładnie wykonaną książkę, bez błędów i po profesjonalnej korekcie. Spory plus, ale...
Dla mnie to jednak nieco zbyt mało. To trochę tak, jakby kupić najgorszą możliwą czekoladę, ale w pięknym opakowaniu. Można nacieszyć oko wydaniem, ale nie można odczuwać satysfakcji z samej treści.
„I tak cię zabiję” to druga książka R.B. Kolas, ale czy warto po nią sięgać? Moim zdaniem nie. Nawet na Ridero można znaleźć znacznie ciekawsze pozycje i nawet jeżeli zostały gorzej wykonane pod względem redakcji (lub jej braku), to przynajmniej posiadają ciekawszą treść, historie i bohaterów. Plusem jest to, że czyta się ją dość szybko, ale po zakończeniu nie sposób odczuwać choćby odrobiny satysfakcji.
Uwaga! Recenzja ta została nadesłana.
„I tak cię zabiję” - ISBN: 9788382731682 - link do ebooka